Historia, którą opowiedział mi pewien lekarz praktykujący w jednym z dużych miast w Polsce jest jednocześnie budująca i w pewnym sensie… tragiczna. W samym centrum dużego europejskiego miasta w godzinach szczytu przebiegające dziecko zostało potrącone przez samochód. Leżącego i siniejącego chłopaka otoczył wianek gapiów, jednak nikt nie podjął żadnej akcji, która pozwoliłaby choćby zwiększyć szanse przeżycia… Nie wiadomo (a może właśnie raczej wiadomo), jak by skończyła się ta historia, gdyby nie było wśród świadków tego zdarzenia właśnie owego lekarza, który był jedyną osobą, która ruszyła na ratunek i trafnie rozpoznała największe zagrożenie, jakim była niedrożność dróg oddechowych. Dzieciak siniał, a ludzie krzyczeli „Niech Pan go nie rusza! On może mieć złamany kręgosłup!”. Cóż z tego, że rdzeń by nie został uszkodzony, skoro poszkodowany by się […]